środa, 22 lipca 2015

Rozdział I :
Nowe nadzieje



Minęło 20 lat od dnia gdy Mroczna Trójca zaatakowała wioskę. Jak do tej pory Tyrael Nie powrócił. Zaraz zacznie się zebranie łotrzyc na temat co będzie dalej. Akara nie jest już taka młoda i nie ma sił by dalej strzec osady, jaką wybudowaliśmy przez te lata, przed siłami Diablo. Każdy dzień przybliża nas do śmierci. Siedziałem przed namiotem wpatrując się w księżyc. Dziś jest pełnia więc słychać nieopodal w lesie krzyki demonów, gdyż w pełnie popadają w szał, podobnie jak wilkołaki, lec one nad tym panują, a dzieje się tak za zasługą Baala. Nie wiem czemu i co tak dokładnie się z nimi dzieje. Kiedyś przeglądając księgę zakonnika z Zakonu Horradrimów przeczytałem, że gdy Baal w pierwszej erze został zaatakowany przez Archanioły, to demony zostały zdziesiątkowane i spotkał ich gniew Baala, który rzucił na nie klątwę.
Gdy nasłuchiwałem się tym dzikim krzykom obserwując, jak chłodny wiatr kołysze sosnami w lesie nieopodal osady, zauważyłem ogień, najprawdopodobniej wybuchł pożar. Tylko co jest jego przyczyną? Gwałtowne zamieszki demonów czy może bestie zostały zaatakowane? Jeżeli zostały zaatakowane to przez kogo? Natychmiast powstałem i opuściłem obóz kierując się w stronę lasu. Idąc drogą przez las dostrzegłem między drzewami płomienie. Nie były one tak duże jak mi się wcześniej wydawało, lecz może po prostu już wygasły. Podszedłem trochę bliżej, lecz wystarczająco daleko by nikt mnie nie zauważył. Rozejrzałem się dookoła co mogło być przyczyną i zauważyłem 3 rozpłatane ciała demonów i wypalone już ognisko. Możliwe, że to wina ogniska, lecz i tak widać tutaj czyjąś ingerencję, bo po za granicami ogniska ułożonych z kamieni było widać spalone konary drzew. Ktoś musiał kopnąć je, lecz kto? Żaden potwór nie popadłby w taki szał. Podszedłem do jednego z ciał i zauważyłem, że trzyma on czarny zwój w dłoni, która leżała na nim, ponieważ była odcięta. Rozwinąłem zwój i go przeczytałem. Pisało tam tylko: „Dominarum nigrum est portam. Quam expectamus ordines tuos” co oznaczało „Panie, czarna brama jest już gotowa. Czekamy na twe rozkazy”. Nie wiedziałem o jaką bramę chodzi więc czy prędzej chciałem pokazać go Akarze. Zwróciłem się ku drodze i zacząłem iść, gdy nagle w krzakach usłyszałem szelest. Wyjąłem miecz szykując się już do walki. Przykucnąłem w krzaku by zaatakować zaskoczenia. Ta postać była coraz bliżej i nagle się zatrzymała. Usłyszałem dźwięk metalu ocierającego o pochwę wyłożoną srebrem. Już wiedziałem kto to jest. Czym prędzej wstałem i go powitałem.
-Witaj bracie.
-Witaj.
-Gdzie byłeś tyle lat Tyraelu ?
-Wraz z pozostałymi archaniołami wyruszyłem do Fortecy Pandemonium.
-Co z Diablo ?!
-Żyje, lecz musiał uciec na rzekę płomieni, do sanktuarium chaosu, lecz nie obyło się bez ofiar. Na Boskiej Radzie ustaliliśmy, że Diablo nie może się tak panoszyć po ziemi. Przygotowaliśmy Armię aniołów takich jak ty Hadrielu, na których czele stanąłem ja wraz z Imperiusem, Auriel, Malthaelem i Itheraelem. Wszyscy zaatakowaliśmy Fortecę. Zaatakowaliśmy wszyscy razem, ponieważ nie było czasu na planowanie oblężenia. Była to rzeź. Krew za krew, śmierć za śmierć. Wraz z towarzyszami rozgromiliśmy połowę wojsk, lecz Diablo był silniejszy niż w dniu Grozy (zwanego tak przez anioły). Jednym zionięciem spalał setki naszych. Na szczęście potrafiliśmy temu zapobiec. Gdy Diablo szykował się do ataku wszyscy tworzyliśmy tarczę, taką jaka chroni waszą osadę, jednakże znacznie mocniejszą. Zobaczyłem, że anioły długo nie wytrzymają takiego naporu. Nasze wojsko liczyło około 100 tysięcy aniołów, a demonów było około 2 miliardów. Wiem to stąd, że taka armia ma bronić każdego z Mrocznej Trójcy po ostatniej porażce. Kontynuując, anioły słabły więc postanowiłem zabić Diablo. Rzuciłem w niego mieczem, ale zdołał uskoczyć. Podbiegłem po niego i zacząłem z nim walczyć. Walczyłem z nim kilka minut, więc postanowiłem to już skończyć. Gdy on szykował się do zionięcia ogniem, ja podbiegłem i wbiłem miecz w brzuch, który już płonął od tego ognia. Natychmiast plunął ogniem w każdym kierunku. Popatrzył na mnie z nieopisaną złością i po chwili zaczął biec w moją stronę. Wyciągnąłem miecz przed siebie trzymając go dwiema dłońmi, by go nie upuścić. Niestety wbiłem go tylko w bark, gdy celowałem w głowę, a sam odleciałem na kilkanaście metrów. Jak najszybciej się podniosłem i widziałem go jak upada. Podszedłem do niego. Wyjąłem miecz, przy czym głośno krzyknął. Chciałem go ściąć, ale w ostatniej chwili zniknął i widziałem go jak wraz ze swoją armią ucieka w stronę płonącej rzeki.
-Dopadniesz go innym razem. A co cię tu sprowadziło ?
-Pożar. Czy to twoja sprawa ?
-Nie, myślałem, że twoja.
-Pewnie bestie się rozjuszyły.
-Nie sądzę, gdyż był to najprawdopodobniej orszak Baala. Znalazłem czarny zwój.
-Z pewnością jest to orszak Baala, a mowa tutaj o bramie w Arreat, wykonana z Kamienia Świata.
-Ale kto ich powstrzymał przed przekazaniem tych informacji ?
-Tego nie wiem sam. Chodźmy do osady może ktoś nam pomoże.

-Gdy byliśmy niespełna ćwierć kilometra od odsady zauważyliśmy człowieka, który podążał ścieżką. My sami szliśmy na skraju lasu niedaleko ścieżki, więc nie problem zobaczyć kogoś na niej, gdyż księżyc rozjaśniał  mrok. Prędko postanowiliśmy się do niego udać, ponieważ nie brakuje nam tutaj szpiegów Diablo. Gdy dobiegłem kazałem mu się zatrzymać, a on rzekł.
-Spokojnie towarzysze, nie chcę nikogo skrzywdzić. Przybywam tutaj z gildii paladynów.
-Zatem jesteś paladynem ?-Zapytał Tyrael.
-Jak najbardziej. Zaledwie cztery miesiące temu rozpocząłem szkolenie.
-A jak cię zwą ?-Zapytałem
-Jestem Armaras, a wysłano mnie tu w celu wsparcie osady.
-Czy to ty, zabiłeś te demony w lesie ?- Spytał Tyrael.
-Tak, ja to uczyniłem. Napadły mnie w drodze wiec bez wahania ich zabiłem.
-Cztery miesiące szkolenia, a ty zabijasz trzy demony, któ zaatakowały ciebie z zaskoczenia. Jestem pełen podziwu wojowniku. Musisz być naprawdę waleczny. Zapraszam cię do osady, lecz to nie znaczy, że ci ufam. Będziesz musiał przejść próbę. Lecz teraz chodź do osady dostaniesz lepszą broń do tego zadania.-Odpowiedział Tyrael i czym prędzej pośpieszyliśmy w stronę osady.

Doszliśmy do osady i poszedłem do namiotu Akary, gdzie miało odbyć się spotkanie.
-Hadrielu. Gdzie byłeś ?- Zapytała Akara.
-Mam dobrą wiadomość. Tyrael powrócił.
-Co ?! Gdzie on jest ?
-W tym momencie Tyrael wraz z paladynem weszli do namiotu.
-Oh Tyraelu, co tak długo zaczynałam tracić nadzieję w wybawienie nas.
-Wybacz mi Akaro lecz coś mnie zatrzymało. Jednak to nie ja będę waszym wybawcom.
-Jak to ? Opuszczasz nas ?
-Niestety tak, lecz to nie moje zadanie. Muszę udać się, wraz z Hadrielem, do fortecy Pandemonium by strzec ostatnią osadę, która pilnuje, by Diablo nie wydostał się, po za mury Sanktuarium Chaosu. Strzeże go 5 pieczęci, lecz to nie wystarczy. Potrzebują mnie tam bardziej niż wy. Lecz nie zostawiam was na pastwę losu. Przybył wraz z nami paladyn Armaras. Będzie musiał przejść próbę, ponieważ nie ufam mu do końca. Sam pokonał trzech demonów, i to nie byle jakich. Podążali oni z listem, który mówi że Czarna Brama jest już gotowa. Ten list był do Diablo, lecz na szczęście nie dotarł do niego.
-Więc co teraz mamy uczynić Tyraelu ?
-Musicie zabić Andariel, a Armaras wam w tym pomoże. Jeśli mu się uda, wyruszy z Warrivem na wschód do Lut Gholein.
-A co, jeśli mu się nie uda ?
-Wtedy rozpęta się oblężenie waszej osady. Los osady spoczywa w rękach tego człowieka. Mam nadzieję, że podoła wyzwaniu. Zatem żegnaj Akaro. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
-Też mam taką nadzieję. Żegnaj.
-Hadrielu. Ruszajmy.
-Po tych słowach pojawiła się Czerwona kula, przez którą przeszliśmy i pojawiliśmy się w Fortecy Pandemonium.