czwartek, 1 października 2015

Rozdział IV
Krwawy Cmentarz



Armaras razem z Flavie po opuszczeniu Krwawego Wrzosowiska wyruszyli ku Zimnej Równinie. Armaras walczył wręcz i odciągał wszystkich wrogów od Flavie. Ona atakowała z daleka, jednak musiała uważać by nie trafić swego towarzysza. Przemierzając stepy Zimnej Równiny oboje zabili wiele demonów. Tego dnia, po raz pierwszy od wielu lat, Zimna Równina spłynęła krwią demonów. Po dziś dzień nikt nie ośmielił się zapędzić tak daleko, dlatego tereny te były całkiem splugawione. Większość demonów zdążyła się wycofać do klasztoru aby tam przegrupować siły. Jeżeli Armaras podoła to oblężenie klasztoru jest nieuniknione. Zaczynało już świtać, gdy ujrzeli bramy cmentarzu. Z daleka dało się zauważyć hordy nieumarłych szykujących się do walki. Na tyłach stała Krwawa Orlica, która wydawała rozkazy. W dłoniach dzierżyła łuk, Armaras i Flavie przystanęli na chwilę, a Krwawa Orlica patrzyła na nich przez chwilę. Wyjęła ona z kołczanu strzałę i zaczęła szykować się do strzału. Cięciwa po chwili była już napięta i Krwawa Orlica oddała strzał. Strzała nie leciała w nich tylko obok, lecz nie była to zwykła strzała, ponieważ, gdy tylko grot dotknął ziemi, eksplodował. Oszołomiło ich to na chwilę i po chwili Armaras wyruszył na pułk nieumarłych. Flavie jeszcze przez chwilę nie wiedziała co robić. Armaras zabijał każdego po kolei. Swym mieczem siekał ciała nieumarłych po czym padały na ziemię. Musiał on ciągle się poruszać, ponieważ gdyby stał w miejscu to po chwili ciała by go przygniotły. Flavie, gdy już doszła do siebie zaczęła strzelać z łuku. Razem w ciągu kilku minut zabili ponad tysiąc demonów. Krwawa Orlica stała i się im przyglądała. Gdy demonów było coraz mniej zaczęła walczyć. Naciągnęła strzałę na cięciwie, po czym ją wypuściła. Leciała prosto w Armarasa. Na szczęście Flavie zobaczyła, że Orlica go namierza, więc zdążyła go ostrzec. W ostatniej chwili uskoczył i upadł na ziemię, a strzała trafiła jednego potwora. Gdy go trafiła nastąpił wybuch dziwnego białego światła. Nie było żadnego ognia, tylko światło i fala uderzeniowa, a ciało potwora rozwaliło się na setki kawałków, które porozwalały się dookoła. Armaras podniósł się i ruszył z szarżą na Orlicę. Orlica z kołczanu wyjęła kolejną strzałę i zaczęła naciągać ją na cięciwie. Flavie wymyśliła plan, jak można ją pokonać. Podbiegła po strzałę, która przed chwilą eksplodowała. Chwyciwszy ją podniosła łuk do góry. Będąc wyprostowana rozstawiła nogi szeroko i ustawiła się bokiem do Krwawej Orlicy. Podniosła łuk i zaczęła napinać na cięciwie strzałę. Celowała w jej głowę. Wzięła głęboki oddech, wstrzymała go na chwilę, po czym go wypuściła. Zrobiła tak raz, drugi i w końcu stwierdziła, że jest już gotowa. Wypuściła cięciwę, która wystrzeliła strzałę i poleciała prosto w cel. Strzała wbiła się w szyję Orlicy po czym wybuchła i roztrzaskała jej ciało na drobne kawałki. W miejscu, gdzie przed chwilą stała Orlica, pojawiła się kula z błyskawic. Wisiała tak przez chwilę w bez ruchu, a po chwili rozdziliła się i poleciały wszystkie błyskawice we wszystkie strony zabijając tylko demony. Zapadła kompletna cisza. Armaras spojrzał na Flavię, która stała około pięćdziesiąt metrów dalej. W ręku nadal trzymała łuk, a po chwili odwzajemniła spojrzenie. Armaras podbiegł do niej i jej podziękował za pomoc i pogratulował strzału. Blask słońca powoli zaczął  rozjaśniać miejsce walki. W około leżały ciała demonów, z których ciał jeszcze sączyła się szkarłatna krew. Flavie spojrzała za ramię towarzysza i na jej twarzy malowało się przerażenie.
-Co się stało-Zapytał Armaras, jednocześnie odwracając się na pięcie, lecz nic nie ujrzał.
Flavie stała przez chwilę, po czym powiedziała.
-To znowu on, ten mężczyzna, którego widzieliśmy wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz