wtorek, 1 marca 2016

Rozdział VII



Egzorcyzm


Pustelnik siedział przy beli przywiązany sznurem. Tyrael wyjął księgę i zaczął się modlić. Oczy pustelnika natychmiast zrobiły się przekrwione, a po chwili wybuchł śmiechem.
-Co ty sobie myślisz śmieciu-Kiedy to mówił było słychać kilka głosów naraz, a sam głos był przepełniony nienawiścią.
-Nie reagujcie na to, to znak, że się boi-Powiedział Tyrael.
-Hahaha, wmawiaj sobie nieudaczniku. Taki jesteś dobry, a nawet nie potrafisz mnie zabić.
-Zatem co robisz uwięziony w Sanktuarium Chaosu?-Powiedział Armaras
-Proszę, proszę, jak śmiesz się do mnie odzywać? Ludzkie ścierwo, mogę ciebie zabić w każdej chwili.
-To czemu jeszcze żyję ?-Zapytał pewny siebie Armaras.
-Nie prowokuj go !-Uprzedził go Tyrael.
-Dlaczego jeszcze żyjesz ? Bo gówno mi zrobisz śmieciu! Jak tak bardzo chcesz wiedzieć to i tak ciebie zabiję, czy tego chcesz czy nie.
-Milcz szatanie! Twa stopa nigdy nie postanie na Ziemi, a twe sługi zostaną zniszczone.
-Ha...ha...ha... Jestem potężniejszy niż sobie myślisz, a me sługi silniejsze i liczniejsze niż twa armia Tyraelu. Przez lata żyliśmy w cieniu tylko po to by ujawnić swą potęgę. Brama do piekieł niedługo się otworzy, a wtedy będzie koniec waszego stworzenia śmiertelnicy.
-Myślisz, że nie wiemy o Czarnej Bramie, o Bramie Piekieł ? -Po tych słowach na twarzy pustelnika pojawiło się zdziwienia i złość.
-Skąd... jak się o tym dowiedziałeś ?
-Chyba nie myślisz, że ci powiem. Ale dość tego gadania nie odwiedziesz mnie od zamierzonego celu.
  -W tym momencie Tyrael ponowił modlitwy. Z ust pustelnika zaczęła toczyć się biało-zielona ślina. Cały się trząsł i krzyczał. Na jego ciele zaczęły się ryć krwawe litery. Nie wiadomo co tam pisało, ponieważ po chwili litery zalewały się krwią. Armaras odsunął się i stanął u boku Flavie. Była ona tak przerażona, że odruchowo złapała go za dłoń. Armaras nawet tego nie zauważył tylko stał wryty i nie wiedział co się właściwie dzieje. Akara rozstawiła runy wokół pustelnika i w tym momencie rozpoczęła się kolejna faza egzorcyzmu, czyli wypędzanie. Było jedynie słychać modlitwę Tyraela i krzyki opętanego. Po chwili wszystko ucichło, a Pustelnik się nie ruszał. Tyrael przestał się modlić.
-Armarasie rozwiąż go - Powiedział Tyrael -Tylko nie wyciągaj go z kręgu.
-Leżał on nieruchomo przez kilka może kilkanaście sekund, by niespodziewanie wznieść się do góry. Lewitował leżąc. Jego kończyny zwisały poniżej tułowia. Z okolicy środka mostka zaczęła wypływać czarna ciecz. Było jej coraz więcej i więcej. Unosiła się ona tak samo jak Pustelnik, lecz w pewnym momencie zaczęła ona przyjmować kształty. W końcu przyjęła zamierzany kształt... posturę Diablo.
-Myślałeś Tyraelu, że go uratujesz ?! On był marionetką w moich rękach i tylko czekałem na ten moment.
-Akaro przerwij krąg ! -Krzyknął Tyrael.
-Już za późno nieudaczniku. Już po nim ! 
 -Cała ta czarna ciecz zaczęła wlatywać w ciało Pustelnika, po czym jego ciało eksplodowało. Jego szczątki leżą teraz w okół beli, a na środku jest wielka kałuża krwi. Wszyscy stali przerażeni. Nikt nie wiedział jak się zachować po tym co ujrzeli. 
-Co teraz ? - Spytał Armaras - Co zrobimy ?
-Teraz wszystko się zacznie. - Odpowiedział
-Co się zacznie ? 
-Diablo pokazał, że zebrał wystarczająco dużo sił, aby pokonać barierę osady.
-To znaczy, że wszystkie demony mogą sobie tutaj wejść i wyjść kiedy tylko chcą ?
 -Tyrael skinął głową w kierunku Armarasa i nakazał wszystko posprzątać. Zaczął iść w kierunku beli. Podszedł do runy. Pochylił się lekko i wyciągnął rękę po zakrwawioną runę, gdy nagle runa eksplodowała powalając Armarasa na ziemię. Jego prawa dłoń oderwała się i poleciała kilka metrów dalej. Z jego ust zaczęła się toczyć piana, zupełnie tak samo jak dla pustelnika. Tyrael podbiegł i złapał go za bark, jakby próbował go obudzić. Reszta po chwili również podbiegła chcąc pomóc. Flavie uklękła przy Tyraelu i patrzyła się na twarz chłopaka. Akara pochwyciła szmatkę i zaczęła tamować krwotok. 
-Co się stało ? - Spytała Flavie
-Nie mam pojęcia jak, ale chyba wiem co to jest.
-Co mu jest ? 
-Jest w pewnym sensie opętany. Jego ciało jest tutaj, lecz jego dusza jest w równoległym świecie. 

 -Armaras leżał na trawie, otoczony brzozowymi drzewami. Była grobowa cisza i zapadał zmrok. Żadnych krzyków, jęków, demonów... po prostu cisza. Siedział tak kilka minut napawając się ciszą i spokojem. Jakby zło nie istniało. Ostatnie promienie słońca okalały horyzont, a po chwili zapadł zmrok. Teraz oświetlało go blade światło księżyca i błyski gwiazd na niebie. Nagle poczuł dziwne uczucie. Miał wrażenie, że ktoś go obserwuje. Myślał jednak, że jest to spowodowane brakiem ludzi, poczuł przez chwilę osamotnienie. Chmury zasłoniły blask księżyca i nie było widać nic, oprócz koniuszka swego nosa. Wstał aby rozprostować kości. Miał wrażenie, jakby siedział całe wieki. Rycerz ponownie poczuł te dziwne uczucie. Zaczął się rozglądać wytężając swój wzrok. Rozglądał się chwilę, lecz sam nie wiedział czego szuka. Gdy jego wzrok już się oswoił z mrokiem wydawało mu się, że widzi sylwetkę człowieka na skraju lasu. Chmury odsłoniły na chwilę blask księżyca i wtedy ujrzał coś co przyprawiło go o dreszcze. Zamarł w bezruchu. Chciał zacząć uciekać, ale nie mógł nawet ruszyć palcami u stóp. Chmura ponownie przysłoniła księżyc na chwilę, a gdy przeszła, i blask ponownie oświetlał okolicę, postać zbliżyła się o ponad 30 metrów. W tym momencie Armaras dostrzegł rysy twarzy i kiedy zidentyfikował twarz rzucił się do ucieczki. Dlaczego ? Co wzbudziło w nim taki niepokój ? Osoba, która cały czas go obserwowała była martwa, a stał tam we własnej osobie Armaras. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz